piątek, 5 maja 2017

~2~

BENJAMIN

Patrzę na dziewczynę obok mnie , która z uśmiechem i zamkniętymi oczami słucha muzyki płynącej z jej słuchawek. Widać , że to jakaś dobra piosenka . Może jedna z jej ulubionych… Patrząc na Jess zapominam o nerwach , które zjadają mnie od środka i nie pozwalają na żaden ruch.
Tak, Ben. Dolecisz do Scotland , a tam obmyślisz plan. I wszystko się ułoży.
Przecież zawsze tak było.
Na razie nie pozostaje mi nic jak czekać. I przestać przyglądać się rudowłosej.
Nie tylko ja to robię. Obleśny facet po jej lewej stronie chyba ma na nią ochotę , bo daję słowo , ślini się jak na widok talerza golonki.
- Jakiś problem ? – pytam patrząc na niego , a ten zwraca na mnie uwagę i krzywi się z gniewem wymalowanym na twarzy.
- O to samo mogę zapytać chłopaczku – spokojnie. Tylko spokojnie.
Mam ochotę skierować moje glany na jego twarz.
- Tak , mam problem , bo mam wrażenie , że chcesz pożreć moją dziewczynę- wskazuję na niczego nieświadomą Jess , a mężczyzna robi wielkie oczy i odsuwa się w stronę okna.  Niech wypatruje Mikołaja , bo wątpię , by ktoś miał ochotę podarować mu cokolwiek.
No , po kłopocie.
Opieram się wygodnie o zagłówek , ale kipi we mnie ciekawość , co może sprawiać , że tak nerwowa dziewczyna , nagle zmieniła się w oazę spokoju i niemal się cieszy.
Delikatnie sięgam po jedną słuchawkę i wyciągam ją z ucha dziewczyniny , która uchyla jedną powiekę , po czym kiwa głową i pozwala mi sprawdzić , co ją tak zachwyca.  Mam wrażenie , że coś ją zahipnotyzowało.
Skupiam się na melodii , a kiedy to robię paraliżuje mnie po całym ciele i mam ochotę śmiać się na cały głos. Nie wierzę , po prostu nie wierzę.
Ona słucha mojej piosenki. Naszego zespołu. Naszej piątki. Tutaj. Obok mnie.
Może to jakaś wariatka , albo nie ma Internetu i nie wie jak wyglądają członkowie tej ekipy , ale muszę uświadomić jej kim jestem.
Prycham zasłaniając szybko usta , a moje serce przyspiesza trzykrotnie.
Jess robi pauzę i podrywa się , po czym wyrywa słuchawkę z mojego ucha i pyta krzycząc , co mnie tak bawi. O ! Proszę , wróciła dawna ruda świruska.
- Skarbie – biorę jej dłoń w swoją ciągle nie wierząc , że znalazłem się w sytuacji , kiedy sam muszę przedstawiać się fanowi- Nie wiem czy wiesz , ale to ja napisałem tą piosenkę. I melodię. A potem z chłopakami ją nagraliśmy. Taki biznes złotko.
- Co ?! – dziewczyna krztusi się śliną i zabiera swoją dłoń. Szkoda… Było naprawdę miło.
- Słuchasz mojego zespołu i nie wiesz , że w nim gram ? Musisz mieć nieźle nierówno pod sufitem – Jessica zamarła w bezruchu  z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy i wymachuje ręką na wszystkie strony , po czym uderza mnie przypadkowo ( lub nie ) w policzek
- Przepraszam… jeju. Ale… ale to nie tak – tłumaczy się i zaczyna brakować jej słów, a do tego strzela krwistego buraka na policzkach , które są posypane piegami.
Podobają mi się jej piegi.
- Spokojnie – gryzę się w wargę i pozwalam jej dojść do słowa.
- Moja przyjaciółka .. ta do której jadę , ona ma świra na waszym punkcie. Totalna super fanka. Przed wylotem poleciła mi bym ściągnęła kilka utworów , więc to zrobiłam i … Ale … Co ? – Jess opiera łokcie na kolanach i chowa twarz między palcami wciąż cała poczerwieniała – Ona mnie zabije. Zabije mnie za to , że z tobą rozmawiam i że cię dotknęłam i… A może ty sobie żartujesz! Tak , to na pewno …
- Hej! – krzyczę i szturcham ją ramieniem – Nikt nikogo nie zabije w te święta. To by była gwizdkowa katastrofa.  A teraz ciszej , bo nie wiemy czy nie ma tu innych super fanek.
- Ale – nie może wydusić słowa, ale ścisza głos - Powiedz mi , że nie jesteś tym perkusistą. Bo jeśli tak, to już mogę skakać z samolotu – ona się boi.
Chwytam niepodziewanie jej twarz w dłonie i patrzę prosto w oczy.

- Nie Jess. Nie. Jestem. James. Jestem Ben – przestaję ją dotykać i odsuwam się na bezpieczną odległość. Kto wie , co teraz może jej przyjść do głowy- I mam dla ciebie wspaniałą propozycję – boże , na co ja się zaraz zgodzę. 

~1~

JESS
   Nie lubię zawierać nowych znajomości , a zupełnie wtedy jeśli chodzi o kogoś , kto wygląda jak typowy bad boy od podrywania lasek i do tego pomylił swój własny lot.
Szczerze nie zdziwiłabym się gdyby okazało się , że to sprawka przemiłej Shelby.
Następnym razem zafunduję jej porządną nauczkę.
Brunet siedzący obok mnie emanuje stresem na kilometr , a jego ręce trzęsą się odkąd wszedł do samolotu. Może to narkoman ? Boże , daj mi siłę żeby ten lot szybko się skończył.
Chłopak co chwilę poprawia swoje bujne , poplątane włosy i stara się zwrócić moją uwagę. Zbyt łatwo przychodzi mi ignorowanie takiego zachowania , więc po prostu znikam w głębi swojego umysłu i czekam aż w końcu będę mogła odpiąć te cholerne pasy.
Samolot powoli zaczyna się rozpędzać , a kiedy prędkość jest wystarczająca czuję to dziwne uczucie co zawsze, gdy maszyna odrywa się od ziemi i wznosi na odpowiednią wysokość.
- Wspaniale – mruczy chłopak ponownie i odchyla głowę do tyłu o zagłówek – Po prostu zapowiadają się wspaniałe święta… - mówi z przesadzonym sarkazmem a ja ściskam mocno podłokietnik i gryzę się w język , zanim się odzywam.
Nie powinnam kontaktować się z nim w jakikolwiek sposób. Mimo iż to naprawdę jeden z dłuższych lotów , w jakich uczestniczę.
- Masz rodzinę w Scotland ? – gość nie daje za wygraną , kiedy zamykam oczy i próbuję się zrelaksować – Jesteś głuchoniema czy jak ? – a do tego cały czas się wierci i narusza moją przestrzeń osobistą pochylając się w moją stronę – Czy chociaż ty nie możesz być miłym akcentem dzisiejszego dnia ? – pyta słodko i dotyka mojego ramienia. Tego już za wiele !
Czuję narastającą we mnie wściekłość. Czy nie zasługuję na choćby minutę spokoju i ciszy ?
Strącam jego rękę czym prędzej i patrzę wzrokiem mówiącym , że teraz najchętniej złożyłabym go w jakiejś krwawej ofierze.
- Słuchaj koleżko – warczę nachylając się do niego .
- Ben – uśmiecha się szeroko ukazując rzędy białych , prostych zębów.
- Co ? – krzywię się i wywracam oczami . No tak – Ah , Ben . Oczywiście . Słuchaj , Ben. Nie wiem jakie miałeś plany , jakie masz pomysły , co chcesz zrobić i jak bardzo twoja sytuacja jest spaprana. I wiesz , nie chcę poznawać odpowiedzi na te pytania. Pragnę tylko tego ,być choć przez chwilę zapewnił mi komfort i ciszę , okay? – staram się wyluzować, ale chyba tylko jest coraz gorzej.
Opieram łokcie na kolanach i pocieram palcami nasadę nosa. Nie wytrzymam tych godzin.
Spoglądam na jego buty , prawie takie same co moje. Przynajmniej ma styl. Właściwie to wygląda naprawdę dobrze.
Szczególnie jego włosy… Chwilkę , dlaczego ja o tym myślę ? Chyba zaczyna mi się coś roić w tej zapełnionej głupstwami głowie.  
- A ty ? Jak cię zwą – kompletnie zignorował moją wypowiedź. Biorę głęboki oddech i wymuszam na sobie trochę radości z poznania nowej osoby.
- Jessica. Dla przyjaciół po prostu Jess – wykrztuszam z siebie te słowa jak najobojętniej umiem , a Ben zadowolony z siebie , też odpina pasy i rozluźnia się . Wychodzi mu o to wiele lepiej niż mi.
- To co , rodzina ? – kręcę głową.
- Nie , lecę do przyjaciółki , której bardzo dawno nie widziałam. Od rodziny chciałam się wyrwać. A ty ? Co to za afera ? – odgarniam kosmyki z czoła i wpatruję się w jego oczy. Naprawdę ładne oczy… Jestem niezdecydowana , arogancka , a do tego zaczynam zwracać uwagę na zbyt wiele szczegółów. Szczególnie na ten , że jego ręka jest tak blisko mojej i…
- Przed chwilą prawie krzyczałaś , że nic cię to nie interesuje. Zdecyduj się , Jess- wywracam oczami i wzruszam ramionami, wciąż myśląc o swojej głupocie , którą popełniam.
- Nie to nie- odwracam się w drugą stronę i wyglądam przez okno. A raczej staram się to zrobić , bo facet obok mnie wygląda nade obleśnie i cały czas je słone orzeszki. Naprawdę mógłby je odstawić i rozważyć przejście na ścisłą dietę.
Mężczyzna zerka na mnie z dość dwuznacznym uśmieszkiem i podsuwa pod nos paczkę orzechów.
Krzywię się  i mu dziękuję , ale odczuwam śniadanie , które podchodzi mi do gardła przez przełyk.
Facet wciąż nie zdjął ze mnie wzroku i  widzę jak otwiera usta. Zaraz zacznie się jakaś nędzna paplanina o tym , jak on spędzi święta , a jakie ja mam plany.
Serio. Nienawidzę lotów samolotem.
Czy ludzie nie mogą na przykład… poczytać książek ?
Zanim dzieje się coś , czego nie chcę – wkładam słuchawki na uszy i puszczam pierwszą lepszą piosenkę na całą głośność mojego odtwarzacza mp3.
Sprytne zagranie , Jess.
Przeglądam swoją skromną bibliotekę i znajduję utwór , który ostatnio poleciła mi moja przyjaciółka. To jej ulubiony zespół i już wiele razy namawiała mnie , żebym ich przesłuchała. A jako iż teraz mam bardzo dużo czasu , naciskam play , a tu niespodzianka.

Naprawdę mi się podoba.

wtorek, 2 maja 2017

PROLOG


Już sama nie wiem ,co się ze mną dzieje.
Wiem tylko , że przez większość czasu wolałabym
być z nim niż kimkolwiek innym”
~Jojo Moyes

         Jess , która zapoznała mnie z moim szczęściem  

   
JESS

  Przywilej , jakim jest dorosłość , przydaje się w czymś więcej niż tylko w załatwianiu alkoholu na spotkania towarzyskie – które kończą się praktycznie zawsze wymiocinami na dywanach i kanapach , w umiejętności prowadzenia auta    ( co i tak często skłania się do wożenia wszystkich wszędzie gdzie im się zachce ) , czy w posiadaniu chłopaka w wieku 25-40 lat. W każdym razie ja , jako przyszła dwudziestodwulatka , w końcu spędzę swoje pierwsze Boże Narodzenie jak najdalej od mojego rodzinnego domu , wiecznych kłótni rodziców czy płaczu babci. Z dala od kłopotów związanych z niezręcznymi sytuacjami jak przymus siedzenia przy stole, kiedy wszyscy się na ciebie patrzą oraz z dala od bycia tą , która musi spędzić połowę uroczystości w kościele na modlitwie.
Ja , jako przyszła dwudziestodwulatka stoję przy okienku na lotnisku i staram się ignorować pełne odrazy spojrzenie kobiety, której już trzeci raz powtarzam , że chcę kupić bilet do Scotland.
Zauważam wiszące na jej uszach kolczyki w kształcie przystrojonych choinek i czuję nieprzyjemne ukłucie w brzuchu.
To przypomina mi o tej absurdalnej sytuacji , w jakiej się znajduję. Nie ważne jak bardzo się starałam , mama nigdy nie zgodziła się na kupienie świątecznego drzewka. „To zbyt dużo igieł do sprzątania i zachodu przy ubieraniu. A sztuczne są nieprzyjemne dla środowiska skarbie. Możemy się równie świetnie bawić bez koślawego świerku z łamliwymi gałązkami” , powtarzała każdego roku , kiedy chciałam wybrać się na pobliski targ choinkowy , na którym pracował mój przyjaciel Steve.
- Mam to pani przeliterować ? – staram się być jak najbardziej uprzejma. To moje postanowienie noworoczne , więc muszę się przyzwyczaić – S-C-O-T-L-A-N-D – spoglądam na plakietkę kasjerki – Shelby – uśmiecham się- Naprawdę potrzebuję tego biletu jak najszybciej – kobieta odgarnia blond grzywkę z czoła i wstukuje coś w komputer przed swoimi wielkimi ślepiami.
- Tak , tak – powtarza i sprawdza moje dokumenty po raz drugi – Lot będzie nieco opóźniony , około dwadzieścia minut. Oh , oczywiście pani bilet – podaje mi skrawek papieru , o który było tyle zachodu i który kosztował więcej niż mogłam przypuszczać  – Miłej podróży – wyczuwam w tym nutkę sarkazmu i prycham . Wstrętne babsko !
Odwracam się na pięcie i próbuję znaleźć w miarę opustoszałe miejsce siedzące. Prawie wszystkie krzesełka są zajęte , a kolejki rosną – świąteczny rozruch – więc zadowalam się jednym w samym rogu przy ścianie i ustawiam walizkę tak , by w końcu przestała się wywracać na wszystkie strony.
Mężczyzna o siwej brodzie i włosach zerka na mnie z ukosa za każdym razem , kiedy się poruszam. Mam ogromną chęć na pokazanie mu mojego ulubionego palca , który dziś ozdobiłam srebrnym pierścionkiem w kształcie węża – prezent od taty.
Cóż , lepsze to niż nic.
Kiedy uporczywie obserwuję sekundnik zegarka , w mojej kieszeni wibruje telefon.
Patrzę na wyświetlacz i krew odpływa mi z twarzy.
Nie odbieram.
Ale urządzenie dzwoni wciąż i wciąż.
Spoglądam ponownie na numer , który chce mi zawracać głowę. I nagle mój humor poprawia się o całe dziewięćdziesiąt procent.
- Jess ! – krzyczy moja przyjaciółka z podekscytowaniem – Powiedz mi , że już siedzisz w tym cholerstwie – śmieję się cicho.
- Opóźnienie 20minutowe – słyszę wzdychanie po drugiej stronie słuchawki – Ale obiecuję , żadnych więcej niespodzianek. Okay ? Naszykuj stos jedzenia. Uprzedzam, że ostatnio pochłaniam wszystko co mi proponują – mój brzuch odzywa się na myśl o jedzeniu i zaczyna burczeć jeszcze głośniej niż wcześniej. Staruszek znów na mnie patrzy – tym razem ze współczuciem.
Nie jestem głodna –mam ochotę powiedzieć mu prosto w twarz. Bo to prawda. W takim stresie nie zmusiłabym się nawet do batonika muesli , których mam w plecaku chyba z tuzin. Nienawidzę latania samolotem. Zawsze przed oczami mam scenariusze każdych możliwych czarnych zakończeń takich wycieczek. Złe warunki pogodowe , skończy nam się paliwo , pilot zasłabnie i straci kontrolę nad sterowaniem lub wylądujemy nie tam gdzie trzeba. Głowa mi pęka od natłoku myśli.
- Napisz jak dotrzesz na miejsce . Przyjadę po ciebie – pik pik. Z przerażaniem uświadamiam sobie , że moja komórka wysiadła. Pewnie zapomniałam ją naładować. Cóż – wspaniale.
„Spokojnie” , powtarzam sobie w myślach i tupię glanem o podłogę zakłócając innym ciche czuwanie.
Czy ci ludzie w ogóle oddychają ?
Trzask szklanych drzwi po lewej stronie zwraca i nawet moją uwagę , ale w tym samym momencie ,  co na lotnisko wbiega grupka ludzi – mój lot zostaje wywołany w głośnikach , dlatego jak najprędzej rzucam się w stronę kontroli i zostawiam walizkę na specjalnej taśmie.
- Życzymy miłej podróży – już to dzisiaj słyszałam.
- DAJ MI 5 MINUT, CAM ! – krzyczy ktoś w oddali , ale ja już wskakuję po schodkach , prosto do samolotu numer 4.


BENJAMIN

Moje życie przypomina telenowelę.
Moje oraz czterech innych wariatów , z którymi właśnie wbiegam na wyznaczone przez GPS lotnisko.
5 godzin – tyle ile dzieli nas od następnego koncertu.
7 godzin – tyle potrwa co najmniej dolecenie do Los Angeles , znalezienie hotelu , próba i spotkania z fanami.
Nasze życie to jeden wielki grafik , którego nawet najmniejsza zmiana może wywołać burzę i spowodować katastrofę w postaci zawiedzenia tłumu ludzi i producentów.
Jedną z nich jest właśnie dzisiejszy przypadek Bena Bruce’a , którym jestem. Otóż kiedy przy zakupie biletów poprosili mnie o podanie paszportu , jedyne co znalazłem w swojej kieszeni to ostatnie pieniądze i okruszki ciastek czekoladowych , które podebrałem wczoraj w sklepie. Musiał wypaść na siedzenie w samochodzie.
Wszyscy patrzą na mnie jak na ostatnią ofiarę , a jedne co mogę zrobić to zawrócić i modlić się , by taksówkarz jeszcze nie odjechał.
Chłopcy krzyczą i denerwują się coraz bardziej, kiedy tłumaczę im , że zaraz wracam. Że to potrwa naprawdę tylko kilka sekund.
Nogi bolały mnie od nagłego wysiłku , ale podołałem i szybko zabrałem swoją własność z obitej czarnym materiałem kanapy w aucie.
Nie wiem , ile razy w drodze powrotnej się potknąłem , ile razy przekląłem. Kiedy moja stopa ponownie stanęła na lotnisku , moi koledzy z zespołu już wsiadali na pokład samolotu krzycząc do mnie :
- ODLECIMY BEZ CIEBIE !- James jako ostatni starał się jeszcze opóźnić całą drużynę i symulował dość dobrze ból „skręconej kostki” , jednak kobieta w okienku, która napotkałem ani trochę nie sprawiała wrażenia kontaktowej.
- Bilet do Los Angeles – wysapałem oglądając się za siebie. Wszyscy już pewnie zajęli swoje miejsca. Przecież nie mogą mnie tu zostawić- Przepraszam , ale mój zespół zaraz odleci , a ja musze być na tym pieprzonym koncercie ! – stuknąłem dłonią o szybkę tak mocno , że Shelby ( tak miała napisane na plakietce) ocknęła się lekko i przewróciła zaspanymi oczami. Wstukała coś w komputer i podała mi skrawek papieru , a ja pognałem do bramek , gdzie ochroniarz wskazał mi drzwi prowadzące do korytarza samolotu nr 4.
- Miłego lotu ! – krzyknęła kasjerka z szyderczym uśmiechem , a ja ledwo powstrzymałem chęć wystawienia jej środkowego palca.
Drzwi już prawie się zamknęły , ale krzykiem przerwałem tą procedurę i prześlizgnąłem się do środka wodząc wzrokiem do miejsca , gdzie mogę siedzieć chłopcy.
Na marne.
Nie było ich w tym samolocie.
I w ogóle nie powinno mnie tu być.
Sprawdzam bilet.
SCOTLAND – wypisane dużymi literami razi mnie w oczy , a krew się we mnie gotuje.
- Cholera ! – wyrywa się z moich ust , kiedy stewardessa popycha mnie na pobliskie siedzenie i każe zapiąć pasy.
- To nie mój lot ! – wrzeszczę jej w twarz.
- Już za późno . Poleci pan tym – staram się uspokoić nerwy i patrzą na telefon w mojej dłoni , który ukazuje mi 20 połączeń nieodebranych.
Ostatnim razem zdemolowaliśmy z Jamesem pokój – w zamian przez całą następną trasę spaliśmy w takim , gdzie było tylko łóżko , a prysznic w łazience ledwo zipał.
Kiedy indziej upiłem się z Dannym tak , że prawie nie wylądowałem w pokoju jakiejś blondynki , która jak się okazało – okradła mnie ze wszystkiego co miałem przy sobie. Wtedy nasz menager nie wytrzymał i zabronił mi zbliżać się do alkoholu przez resztę koncertów. A bycie trzeźwym 24 na 24 bywa naprawdę wykańczające.
Nie wspomnę o sytuacji z zawalonym spotkaniu z fanami. Dlaczego ? Otóż chyba trochę się zasiedziałem w pobliskim barze z Haley i Camem.
Zawsze wszystkie kary spływały na mnie. Gorsze , lżejsze . Ale kiedy myślę o tym , co postanowią gdy zawalę swój udział w trasie – oblewa mnie pot i dreszcz.
- Proszę schować telefon – upomina mnie kobieta , ale ja na upartego chcę zadzwonić do Jamesa. Stewardessa zabiera mi urządzenie i mówi o tym , że zaraz startujemy.
Przeczesuję włosy palcami.
Jest bardzo źle.
Gorzej być nie może.
Zerkam na dziewczynę , która siedzi obok mnie i  patrzy się przed siebie pustym wzrokiem.
- Pożyczysz mi komórkę ? – szepczę rozglądając się dookoła . Wszyscy zapinają pasy i szykują się do startu.
- Do mnie mówisz ? – pyta nieśmiało trochę zdezorientowana i mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu.
Czyżby fan ?
Uśmiecham się szelmowsko i poprawiam fryzurę. Ale dziewczyna wzrusza ramionami i mówi mi , że jej Iphone postanowił się rozładować.

Pech za pechem , a ja już szykuję przemowę , w której błagać będę o kolejną szansę. I przedświąteczny cud. 


// Od autorki : Kolejne części będą wrzucane jeśli pod postem znajdą się chociaż cztery pozytywne komentarze. Jeśli macie jakieś uwagi - piszcie. O znakach przestankowych już wiem, źle je stawiam , ale mam taki nawyk pisania na laptopie. Nie jestem super pisarką- to moje hobby którym chcę się z wami podzielić , a nie pisać tylko "do szuflady". Dziękuję , że jesteście. Jeśli chcecie mi pomóc - powysyłajcie na grupkach, blogach. Jeśli tylko wam się spodoba. Czekam na opinie <3 //  Marthalexa